Wczesnym rankiem pojechaliśmy na lotnisko, żeby o godzinie 6 rano oderwać koła samolotu od Tajskiej ziemi.
Żal było wracać, opuszczać ten uśmiechnięty, kolorowy i bardzo przyjazny kraj. Trudno opisać wszystkie doznania jakie towarzyszyły nam podczas dwu tygodniowego pobytu. Tych wszystkich snaków, zapachów, uśmiechów i pięknych widoków. Gdy myślę o tym teraz, siedząc z zimnej Warszawie, piękne wydają mi się również wielkie karaluchy, smog Bangkoku i hałas Phuket.
Nigdy nie poznałam w tak krótkim czasie tylu smaków owoców, czy potraw. Mam za sobą swój pierwszy Durian, Chlebowiec, Różane Jabłko, Kwiat Lotosu, Cherymoję, Guawę... i sama nie wiem jaki owoc jeszcze.