Wczesnym rankiem pod nasz hotel przyjechał samochód, który zabrał nas na przystań z której speed boatem popłynęliśmy na Similan Island.
Po 1,5 godzinnej podróży łodzią dotarliśmy do kamiennych wysepek w pobliżu których rozpoczęliśmy snurkowanie.
Nie jestem w stanie opisać jak wyglądał ten podwodny świat. Na początku zobaczyłam kolorowe rybki, których nie znam nazw. Biało - żółte, niebieskie, duże fioletowe, niebieski w kropki, chyba parrot fish, były też reprezentujące gatunek Doris z bajki " Gdzie jest Nemo":) ale przede wszystkim duży, poczciwy i uroczy żółw morski. Cudo.
W głowie cały czas słyszałam jakby chrubot, później dowiedziałam się że to Coral fish zjada koralowca i tak można to usłyszeć.
Po godzinie popłynęliśmy dalej, bo zameldować się na wyspie nr. 9 i dostać przydział na ... namiot:) Tak, na Similan śpi się w namiotach. Można oczywiście dopłacić i zatrzymać się z bungalowach, ale jest ich mało, a poza tym jak przygoda, to przygoda:)
Namioty swoją młodość mają już za sobą, ale rozłożone są prawie nad samą wodą:)
Po kiepskim posiłku, obiedzie idziemy na spacer na plażę. Nasz opiekun radzi nam przejść przez całą wyspę, by dostać się na małą plażę. Postanawiamy go posłuchać i już po 10 minutach, (wyspa jest naprawdę maleńka) lądujemy na najpiękniejszej plaży na jakiej kiedykolwiek byłam. Lazurowa woda i biały piasek biją po oczach. W krystalicznie czystej wodzie widać rafę i kolorowe ryby. Jeszcze więcej niż na naszym snurkowym punkcie. Na maleńkiej plaży jesteśmy zupełnie sami i w spokoju możemy oddawać się kąpieli w oceanie oraz tej słonecznej.
Nieopodal naszego biwaku jest wielka huśtawka z widokiem na ocean, na której postanowiłam się ulokować.
Wieczorem, razem z całą grupą idziemy na nocny spacer po dżungli w poszukiwaniu Włochatych Krabów (Hairy Crabs), które występują jedynie na tej wyspie. Widzimy również białego Pytona, ku nieszczęściu naszej koleżanki.
Bardzo ciężko nam się śpi. Wszystko za sprawą hałasujących fal, rozbijających się podczas przypływu o skały.